poniedziałek, 15 grudnia 2014

Łąki łan, Gooral, Ras Luta, Atlantic 13-12-2104

Paprodziad, Łąki łan

Pierwszy raz w klubie Atlantic, jestem zachwycony


Gooral w tle

Tradycyjnie ładna Pani na bonus.


i kolejny bonus




Pierwszy raz odwiedzałem klub Atlantic w Gdyni, przyznam szczerze, jestem zachwycony. Świetne nagłośnienie, oświetlenie i klimat. Sam koncert był bardzo udany a publiczność dała się porwać.

Wywiad z Melą, a co!

Maciek ustawia stolik, którego później nie ma.

Tomek powtarza pytania ;)

Co mogę napisać, Mela Koteluk

Paweł i Maciej, mina managerki mówi wszystko ;)

Już po wywiadzie.
Na koniec selfie w lustrze.
Wywiad na wariackich papierach ;)

niedziela, 7 grudnia 2014

Julia Marcell, Ucho, 06-12-2014

Julia Marcell, Ucho

Julia Marcell, Ucho

Julia Marcell, Ucho

Julia Marcell, Ucho

Był wywiad, był koncert, miałem okazję porozmawiać z Julią i ogólnie było genialnie.
Jeżeli ktoś chce się poszukać zna zdjęciach link tutaj: Tutaj

Na wariackich papierach, czyli reportaż muzyczny od kuchni.

     Często słyszę od znajomych, że fajnie tak chodzić na koncerty za darmo, poznawać wykonawców, zobaczyć kluby od drugiej strony. Jest to prawda, niezapomniane wrażenia są warte czasu i wyrzeczeń, natomiast czasem jest to łyżka miodu w beczce dziegciu.
     
     "Artysta w Polsce zawsze wychodzi na scenę pół godziny później." Tak, to prawda, jednak w większości przypadków odnoszę wrażenie, że artysta jest najbardziej ogarniętą osobą, a to cała "otoczka" jest dziećmi we mgle (poza pewnymi wyjątkami, tu szczególną uwagę poświęcam trójmiejskiemu zespołowi rockowemu, którego członkowie wyglądają jakby wyszli z zamieci, oraz ogólnopolskiemu artyście o smutnym głosie, którego czasem ciężko dobudzić żeby "wytoczył" się na scenę). Więc dlaczego koncert zaczyna się później? Bo manager klubu nie wypuszcza artysty zanim wszyscy nie wejdą. Bo klub jeszcze nie posprzątany, bo w szatni są 1-2 osoby i nie są w stanie zebrać kurtek, tworząc przy okazji kolejkę na 30minut, bo na wejściu jak zwykle zaginęła jakaś lista i odbywa się paniczne poszukiwanie. Przyczyny są prozaiczne.
 
     Sam dziennikarz też nie ma pewności czy mimo wcześniejszych ustaleń uda mu się wejść. W ten weekend zdarzyło nam się, że zawiodła komunikacja wewnątrz klubu, który znany jest z tego ,że ma kilku managerów. Kontaktowaliśmy się z Panią A, wszystko na tip-top, kręcimy wywiad, reporter, 2 kamery i foto. Chłopaki od pół godziny rozstawiają sprzęt, na spokojnie, przyszli wcześniej. Nagle wpada Pan B, chłop jak szafa, łysy jak kolano, o aparycji pracownika trójmiejskiej Renomy. "A wy tu co, do cholery?" Pyta grzecznie. No jak to, było ustalane z Panią A, z managerką zespołu, z samym zespołem... "Nic takiego nie było i wy***...". Cały zespół ma w tym momencie dosłownie 30 minut na znalezienie innego miejsca do wywiadu, co wcale nie jest takie proste, bo przecież musi być jakieś światło, nie może pizgać jak na Uralu, cisza też jest wysoko ceniona. Po przejściu po okolicy udało nam się cudem załatwić salkę w jednym z najbardziej renomowanych hoteli. Jako smaczek dodam, że na listę "akredytowanych" na koncert musiała nas wpisać managerka zespołu, nie klubu.
 
     Taka sytuacja niestety zdarza się dość często, raz zdarzyło mi się odbić od drzwi, kilka razy, jako że Pani na wejściu znała mnie z widzenia, zwyczajnie przechodziłem przez bramki- bez wydzwaniania do managera klubu i mojej redaktor dlaczego nie jestem na liście, bez marznięcia na mrozie pod drzwiami przez 20-30 minut zanim ktoś ten burdel ogarnie.
 
     Zakładając nawet, że wszystko jest dograne, jesteśmy w środku i nikt nas nie chce wywalić na zbity pysk, zdarzają się też błędy po naszej stronie. Karty pamięci kończą się w środku wywiadu, okazuje się że jedna z kamer ma 17% baterii, statyw do oświetlenia się rozpada (odpadła mu głowica, nie pytajcie), pada bateria w przenośnej lampie, młody, nieco zbyt "ambitny" kamerzysta kręci tylko ludzi na koncercie, przez co nie ma ani jednej przebitki ze zbliżeniem na zespół a na deser karta pamięci łamiąca się w kieszeni... myślę, że nie muszę wymieniać dalej. Spokojny mogę być dopiero gdy dotrę do domu, sprawdzę zdjęcia i dostanę potwierdzenie, że materiał wideo jest dobry.
 
     Same kluby też nie ułatwiają zadania, zaczynając od oświetlenia sceny, które i do filmowania i do zdjęć zazwyczaj jest paskudne. Tu pojawia się anegdotka, kilka dni temu na koncercie podchodzę do fotografa pracującego w klubie, w którym akurat robiłem zdjęcia do relacji. "Wojtku, ale powiem Ci, że oświetlenie to tu macie do dupy", Wojtek robi zdziwioną minę: "Oświetlenie? Jakie oświetlenie? Ten klub nie ma oświetlenia".

     Na deser osławiony "backstage", na myśl o którym piszczą nastolatki. Nie jest to elegancka loża ze skórzanymi fotelami, paterą egzotycznych owoców i kawiorem. Większość klubów, w których byłem, jeżeli już posiadała jakikolwiek backstage, to w postaci klitki z brudną farbą na ścianach, niedopasowanymi meblami oraz burdelem jak po trzydniowej studenckiej libacji (często faktycznie takowa miała miejsce).

     Wolę nie upubliczniać takich zdjęć, ale jak ktoś jest bardzo zainteresowany jak to wygląda, mogę podesłać link

Dlaczego więc warto? Dlatego:





środa, 3 grudnia 2014

Power of Trinity, AK PG Kwadratowa, 30.11.2014

Krzysztof Grudziński, Power of Trinity, Kwadratowa

Publiczność ;)

Power of Trinity, Kwadratowa

Jakub Koźba, Power of Trinity

Pani z publiczności, zabijcie mnie nie pamiętam imienia.
Koncerty koncerty koncerty. Ludzi było niespodziewanie mało, ale pozwoliłem sobie odpowiednio kadrować. Spotkałem też ponownie Panią, do której ostatnio mam szczęście w kwadratowej ;)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Tides From Nebula / Besides, Sfinks 700, 28.11.2014

Besides, Sfinks 700

Publika, Sfinks 700

Tides From Nebula, Sfinks 700
Pani z widowni ;)

Mam dość ambiwalentny stosunek do progresywnego rocka (i tu należą się przeprosiny Pani, od której otrzymałem przed chwilą telefon, a zdjęcie dalej uważam za urocze;) ), traktuję go trochę jak bardziej zajmujący ambient... ale trzeba przyznać, że oba zespoły wiedziały co robią ;) Publiczność bawiła się doskonale, ja też. Miałem też okazję pierwszy raz zwiedzić backstage w Sfinksie (który, wbrew swojej nazwie, znajduje się przed sceną. Wygląda fatalnie, ale sprawdza się do wywiadów),

sobota, 15 listopada 2014

xxanaxx 13.10 AK PG Kwadratowa

Klaudia Szafrańska

Klaudia z Michałem w tle

Dalej Klaudia

I Michał

Klaudia

Klaudia
Koncert typu "pójdę w ciekawości, bo mam wolny wieczór" przerodził się w bardzo pozytywne doznanie. Chilloutowa muzyka, bawiłem się niespodziewanie dobrze. Również kolejna okazja do współpracy z Natalią, naszą wspaniałą reporterką, dzięki której nie musiałem robić zdjęć z tłumu ;).

wtorek, 11 listopada 2014

Zdjęcia, bo mogę.

Ostatnimi czasy wywiad, koncert, ślub, koncert, ślub, koncert. Trzeba przyznać, że takie zastosowanie fotografii daje masę wrażeń i dobrej zabawy. Jednak czasem, dla relaksu, człowiek ma ochotę wrócić do tego, od czego zaczynał, do zdjęć bez tematu, planu, na które pomysł rodzi się na spacerze bez celu, z modelką która doświadczenia ma raczej mało, lecz świetnie się z nią pracuje.
Takie właśnie zdjęcia wrzucam dzisiaj, więc proszę o traktowanie z przymrużeniem oka.

Olga Ł.

Dalej Olga Ł.

Oświetleniowiec Ania, tak bardzo na rapie.

Jeszcze trochę Olgi Ł.

Plecy.

sobota, 8 listopada 2014

Organek, czyli robimy teledysk na dziko

Tomek Organek

Tomek Błaszczykiewicz, reporter, który jest w stanie zorganizować wszystko

"Głupi ja" i zmarźnięty


"Macie chwilę, ja pokręcę te ziemniaki"



Jest i biegająca w tle panna młoda, mam ładny portret ale nie zapytałem o prawa ;)

Tomek, znajomy reporter, zadzwonił do mnie jak zwykle ze słowami "słuchaj, masz czas w środę? Kręcimy teledysk. Wszystko było zrobione bardzo spontanicznie, łącznie z garnkiem, ale efekty przeszły moje oczekiwania.
Poniżej link do samego teledysku.
http://www.youtube.com/watch?v=Xnn7dNPDZlw

poniedziałek, 22 września 2014

Z kliszy ;)

Ania, wiatrówka, radzi sobie lepiej niż z zenitem ;)

Chszonżdżak. Because of reasons.

Kazia, wino pochłania.

Pieseł, bo kto mi zabroni.

Anna, woodstock

Woodstock

Sylwia
Dwie klisze na których zdjęcia zbierały się od ładnego roku. Wszystkiego po trochu.