sobota, 7 marca 2015

05-03-2015 Lao Che w Atlantic

Lao Che, Atlantic

Lao Che, Atlantic

Lao Che, Atlantic


Lao Che, Atlantic
Nie dalej jak dwa dni wcześniej, znajomy redaktor (Tomek) śmiał się, że na koncerty chodzę wcześniej nie słuchając zespołu. Pierwszy raz w ten sposób słyszałem na przykład Fink czy Fismola.
Lao Che znam od dawna, właśnie, od dawna. Kolega z redakcji, który pisał recenzję tego wydarzenia uświadomił mnie, że ominęły mnie tylko trzy płyty. Płodni są niesamowicie od woodstocku kilka lat temu. Sam koncert spełnił wszystkie moje oczekiwania, niestety dobił również chore plecy (narzędziem wykonawczym był łokieć jakiegoś licealisty i ciężki sprzęt). Przy okazji dowiedziałem się również, że w Polsce nie mamy szkoły dla oświetleniowców. Mamy uczelni związanych z foto od zakichania, kilka dla akustyków... i tłum oświetleniowców-samouków. To wiele wyjaśnia,szczególnie gdy patrzy się na niektóre kluby wywołujących ciarki u trójmiejskich fotografów..

Ps. Ostatnio ktoś mi zarzucił, że mało zdjęć wrzucam w poście, specjalnie dla tej osoby link do galerii tutaj

niedziela, 1 marca 2015

Koniec świata, Atlantic, 28-02-2015

Koniec świata, Atlntic

Koniec świata, Atlntic

Koniec świata, Atlntic
Ładne Panie, a co ;)

Koniec świata, Atlntic
 "Koniec świata"- bo pokolenia nie muszą dzielić.
28 lutego mieliśmy okazję zagościć w klubie Atlantic na koncercie z okazji 15-lecia zespołu. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to wygląd samego klubu. Dużo stolików, przy jednym sushi, publiczność powyżej 25 roku życia siedząca spokojnie w oczekiwaniu na koncert. Z drugiej strony pod sceną grupa młodzieży gimnazjalno-licealnej, koszulki metalowych zespołów, spodnie moro, typowe okazy powoli zanikającej subkultury w bardzo pomniejszonych wersjach. Klub też nie był mocno wypełniony.
Sam, przyznać trzeba uczciwie, na koncercie zagościłem głównie z sentymentu. Na ostatnim ich występie byłem dobre 10 lat temu, bogatszy we włosy na głowie i ideały. Trzeba przyznać, za tamtych czasów grali typowe, niezbyt wyróżniające się ska. Muzycznie nie powalali, ale też nikt od nich tego nie oczekiwał.
Z lekkim opóźnieniem, równym przerwie na papierosa, na scenie pojawił się zespół, Jacek Stęszewski przywitał się z widownią i się zaczęło. Jeżeli nie słyszałbym znajomych tekstów piosenek, podejrzewałbym, że ktoś podmienił zespół. Zdecydowanie dojrzeli muzycznie i wokalnie. Z lekkiej muzyki ska, w której z założenia powtarzają się motywy muzyczne, grupa wyciągnęła wszystko co było możliwe. W chwili pisania tej relacji słucham płyty "Oranżada" z 2010 roku, nawet od tego momentu zespół poczynił znaczne postępy. Warto też zwrócić uwagę na akustyczną część koncertu. Kilka utworów zostało zagranych znacznie spokojniej, w nowej aranżacji, z dużą dawką zabawnej improwizacji.
Reakcja publiczności też była wyraźna, młodzież szalejąca pod sceną, stoliki naokoło w większości puste, wszyscy jak najbliżej zespołu. Ludzie z dość szerokiego zakresu wiekowego skaczący razem do ulubionych utworów.
Sam klub należy pochwalić za nagłośnienie i oświetlenie, pod samą sceną słyszałem wszystko doskonale nie głuchnąc przy okazji, światła miłe zarówno dla widza jak i fotografa.
Na zakończenie dodam, że nie pamiętam koncertu, na którym bawiłem się tak dobrze i który tak zaskakiwał, zarówno od strony zespołu jak i publiczności.

Fink, Parlament, 21-02-2015

Fink, Parlament

Fink, Parlament

Fink, Parlament

Fink, Parlament
Ładna zasłuchana Pani z widowni ;)
     Paweł, chodź, gra znana kapela, zagramaniczna. Tak można by sparafrazować namowy kolegi, który potrzebował zdjęć do relacji. Przed wejściem do Parlamentu nie przesłuchałem zespołu, nie czytałem opinii, byłem zielony jak szczypiorek na wiosnę.
     Zostałem BARDZO miło zaskoczony. Spokojna, melodyjna muzyka o lekko rockowym brzmieniu, trochę jak Fismol 20 lat później. Jedynym niemiłym akcentem była jedna z Pań "fotografów", świecąca wspomaganiem autofocusa prosto w twarz pochylonego nad mikrofonem wokalisty tak długo,  aż sam zwrócił jej uwagę.
     Jeżeli ktoś lubi posłuchać czegoś spokojniejszego, gorąco polecam.

Ps. Ponoć zdjęcia ładnego rudzielca zwiększają oglądalność, więc bezwzględnie to wykorzystam. ;)

A w Bluesie: Maciej Balcar (05-02-2015)

Maciej Balcar, Blues Club

Blues Club

Milena, jako mały, zgrabny, rudy bonus ;)
W Bluesie wokalista Dżemu, jest to coś czego nie mogłem przegapić, szczególnie, że z pracy do klubu rzut kamieniem.
Koncert udany, ale ciasny. W przeciwieństwie do ostatniego razu kiedy odwiedzałem lokal, wszędzie stały stoliki, nawet w miejscach prawdopodobnie nie przewidzianych przez architekta wnętrz. Fakt, fotograf potrzebuje nieco więcej miejsca (albo raczej przejścia) niż goście, ale ludzie, którzy kupili bilety żeby stać przy barze, lub szturchani przy przejściu wykonującej swoje obowiązki kelnerki, nie byli zadowoleni. I to wspomnienie najmocniej utrwaliło mi się po niemal miesiącu od koncertu.
Więcej zdjęć i artykuł na CDNie TUTAJ

Organek i Pau, 01-02-2015

Pau, sfinks 700

Organek, sfinks 700

Organek

też Organek
     Przyznaję uczciwie, zapuściłem trochę bloga. Nawet bardzo. Niestety dorwał mnie natłok pracy i życia. Mam tylko nadzieję, że jeżeli ktokolwiek tu wchodzi da się ugłaskać kilkoma naprawdę fajnymi zdjęciami z tego okresu. Zacznijmy więc od Tomka Organka.

     Po kręceniu teledysku bardzo pozytywnie odbieram tego wykonawcę, mieliśmy też okazję porozmawiać z nim przed koncertem. W kącie backstage zwróciła moją uwagę Pau (jeżeli ktoś nie zna, polecam gorąco) niepozorna, śliczna, istota o sporych zdolnościach wokalnych i niespodziewanej sile głosu, jest jednoosobowym zespołem (gitara i wokal na żywo, reszta instrumentów z nagrania). Z tego co mi wiadomo, razem z Tomkiem robią całą trasę.
     Sam koncert... był dokładnie tym czego się spodziewałem a nawet czymś więcej. Bardzo udany, oświetlenie o niebo lepsze niż zazwyczaj.

Więcej zdjęć i artykuł na CDN TUTAJ